Tak sobie ostatnio rozmawiałyśmy z koleżankami. Niegdyś na wsi ludzie mieli kilkoro dzieci ze względów praktycznych - miał kto pracować w gospodarstwie, pojść "na odrobek" do sąsiada, zająć rodzicami na starość.... Jedno, czy dwoje dzieci nie gwarantowało zwłaszcza tego ostatniego - dzieci często wyjeżdżały do miasta - i już nie wracały na wieś. Więc, jeżeli mieliśmy spore stadko, były pewne szanse.... Rozmawiałyśmy, rozważając, ilu samotnych starszych ludzi mamy wokoło. Wychowali kilkoro dzieci, postawili duże domy... i zostali sami... Niestety, dziś dzieci wyjeżdżają w poszukiwaniu pracy do dużych miast, za granicę i - co niestety widzimy coraz częściej - zapominają o rodzicach.
Moi rodzice kilkadziesiąt lat temu również postanowili postawić duży, rodzinny dom. Kupili działkę, zaczęli budowę sposobem gospodarczym. Nie spieszyli się, córki były jeszcze małe, mieli wygodne mieszkanie w bloku, materiałów budowlanych brakowało, ogółem budowa zajęła im około dziesięciu lat. Może dalej mieszkaliby w bloku, gdyby nie fakt, że siostra mogła okazyjnie kupić mieszkanie w dobrym miejscu Olsztyna. Rodzice szybko wykończyli dom, przeprowadzili się, a mieszkanie sprzedali i dofinansowali siostrę:).
Dom rodziców jest duży, dwupiętrowy, z potężnymi garażami, w których ojciec, emerytowany mechanik, naprawia jakieś "złomy". I dom, i działka wokół wymagają sporo pracy i zastanawiam się, co będzie za parę lat. Coraz częściej myślę o tym, która z nas zajmie się rodzicami, jak pogodzimy to z pracą? Bo w zasadzie już trzeba zaglądać, dopilnowywać, pilnować.... Kwiatki z ostatnich dni:
Tata
Postanowił poprawić coś pod tarasem. Postawił sobie drabinę, wszedł na nią, na wysokośc ok 3 m i zaczął pracę. Nagle drabina zaczęła się odsuwać. Tata uświadomił sobie, ze za nim stoi duży pień, jeśli spadnie na niego, połamie się jak nic. No i skoczył ze spadającej drabiny w drugą stronę. Efekt: tylko obdarty łokieć o ścianę, podarty but. Mogło się skończyć dużo gorzej.
Mama
Schodziła do piwnicy, pominęła jeden schodek, potknęła się, wpadła na futrynę. Rozcięła czoło, na szczęście niezbyt mocno. Opuchlizna i zsinienie zeszły na oko, wygląda, jakby ją ktoś pobił i od tygodnia nie pokazuje się publicznie. Dobrze, że tylko tak się skończyło, mogło być duuużo gorzej.
I jak zostawić ich samych?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz