czwartek, 11 lipca 2013

12.07

Czasem trafia mnie szlag. Taki szlag zawodowo- pracowo- sytuacyjny. Kiedy? Gdy opadają  mi ręce z bezsilności....
Dzisiejszy dzień. Trzy rodziny objęte procedurą niebieskiej karty. Wizyty w domu, w towarzystwie dziewczyny z opieki społecznej.
Dom pierwszy.
Pan domu- alkoholik. Nie trzeźwieje od pół roku, potrafi mieć we krwi i 4 promille. I żyje, funkcjonuje w takim stanie. Właśnie wrócił z odtrucia, ma załatwiony ośrodek, 7 tygodni odwyku. Nie chce iśc, bo rodzina, bo lato, można zarobić, dorobić.... Pójdzie zimą.... Dwie godziny gadania i przekonywania. No, może pójdzie. W każdym razie zadzwonił do ośrodka i umówił się. A, zapomniałam dodać - pan znęca się nad rodziną psychicznie, straszy, że się powiesi, itp.
Dom drugi to cała historia.
Matka wykupiła mieszkanie zakładowe za pieniądze, które dostała od córki, a następnie przepisała mieszkanie na córkę- która, notabene, nie mieszka tam od lat i ma swój okazały dom. W mieszkaniu przebywa jeszcze dwóch braci. Mama - schorowana, bracia - jeden rencista, drugi alkoholik. Siostra chciałaby wyrzucić braci z mieszkania, podburza mamę do działania. I kłocą się, wyzywają.... Szans na porozumienie nie widzę. No, chyba, że zaczną ze sobą rozmawiać, zamiast pisać pisma....
Dom trzeci.
Matka alkoholiczka, pozbawiona praw do dzieci. Dziećmi zajmuje się babcia. Poszłyśmy, żeby zgodziła się na leczenie odwykowe. Odmówiła, bo przecież chodzi na terapię stacjonarną..... A po terapii regeneruje się, chlejąc pod okolicznymi sklepami.

W każdym domu spędziłam trochę czasu. Jestem powiernikiem, terapeutą i doradcą. Każda historia to odrębne ludzkie nieszczęścia, kłopoty, łzy, złość i nienawiść. Nasiąkam nimi, myślę jeszcze dlugo.... Jak pomóc, co zrobić...
A jutro jeszcze lepszy dom. Podobno.
Ale o tym jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz