Ciągle myślę o wczorajszej rozmowie..... I o otaczającej nas rzeczywistości.
Szykuje mi się wakat na stanowisku sprzątaczki. W skrócie: U pani Joli, jakieś trzy - cztery lata temu, po badaniu mammograficznym, wykryto guzek w piersi. Ponieważ mama pani Joli miała raka piersi , więc wykonano szereg badań i diagnoza - nowotwór. Operacja, usunięto część piersi, węzły chłonne, rekonwalescencja trwała sporo ponad rok, no, ale pani Jola wróciła do pracy. Jednak szybko okazało się, że to zbyt duży wysiłek dla niej i "ciągnie" zwolnieniami do emerytury - czyli jeszcze jakiś miesiąc lub dwa. Fama, że odchodzi, poszła w świat i na jej miejsce mam już .... 8 chętnych. Pensja - najniższa krajowa, a nalatać się z miotłą i mopem trzeba, wieczorem ręce ładnie bolą (wiem, bo w wakacje, kiedy panie miały wolne, sprzątałam korytarze).
Wczoraj przyszła mama moich dwóch byłych już uczennic. Kobieta, która wiele lat była księgową, ale firmę rozwiązano, a ona, z wykształceniem średnim, w wieku 50+, szuka jakiejkolwiek pracy. Teraz pracuje w jakiejś prywatnej firmie, teoretycznie jako sprzątaczka, ale musi się pojawić w pracy o 3 rano, przyjąć towar, rozdysponować na stanowiska, zrobić rozliczenia rachunkowe, posprzątać biura, wydać towar do rozwiezienia do sklepów.... Jak sama mówi - przynieś, wynieś, pozamiataj. Nie byłoby jeszcze tak źle, gdyby miała prawo jazdy. A tak, mąż wstaje w środku nocy, odwozi ją 15 km, wraca do domu, pośpi jeszcze godzinkę i jedzie do swojej firmy. Jest zawodowym kierowcą.
- Wie pani, tak się martwię o niego, bo niewyspany, żeby gdzieś nie przysnął, żeby nie miał wypadku - opowiada mi elegancka kobietka, która w żadnym razie na to 50+ nie wygląda. -A z tą pracą to jest fatalnie, no ale muszę, szukam czegokolwiek, bo Zosia ma jeszcze dwa lata studiów przed sobą, a Ewa jest w pierwszej klasie liceum i też bardzo chciałaby na studia... Pracowałam jakiś czas na poczcie, ale nie miałam umowy na stałe i jak przyszły zwolnienia, to nam nie przedłużono umów....
A córki państwa są rzeczywiście zdolne - jedna, stypendystka fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia już od początku gimnazjum, zaczęła właśnie studia magisterskie - po inżynierskich. I już zapowiedziała, że od przyszłego roku przenosi się z Olsztyna do Warszawy, bo tu nijak nie może znaleźć pracy choć na część etatu, żeby - z jednej strony - nabywać doświadczenia, z drugiej -zacząć się samodzielnie utrzymywać. Pracowała trochę w ubiegłym roku, no, ale kryzys i etatu brak... W Warszawie ma już coś obiecane, zwłaszcza, że średnią na studiach ma wysoką, chociaż nie przekłada się na wysokość stypendium... A po studiach najprawdopodobniej wyjedzie za granicę. Bo takich inżynierów magistrów z dobrą znajomością angielskiego i niemieckiego potrzebują. I pomoże finansowo Ewie, żeby też skończyła studia....
Pamiętam obie dziewczyny ze szkoły. Zdolne, trochę nieśmiałe, ale pracowite, zawsze uśmiechnięte, zawsze gotowe do pomocy..... Ile godzin Zośka przesiedziała w szkole, pomagając z niemieckiego, angielskiego i matematyki dzieciakom ze świetlicy!. Ile konkursów dla dzieci zorganizowała!. Potem zastąpiła ją Ewa, chociaż ona nie była już tak przebojowa.
Takich ludzi nam trzeba. A dziewczyny? Zapewne wyjadą po studiach, jak wielu moich uczniów, szukać lepszego, normalnego życia za granicą.
Coś przegapiliśmy. Ciągle przegapiamy.
Niestety teraz są takie czasy, że oprócz inteligencji, wykształcenia i pracowitości trzeba mieć jeszcze kapkę szczęścia i sporo sprytu. Kto nie ma tego ostatniego, to nawet pierwsze cztery mu nie pomogą. I wg mnie to nie dotyczy tylko Polski ale i reszty Europy.
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Najbardziej przeraża mnie, że "moje" dzieciaki, jeśli na mają pomysłu na własny biznes, to nie mają szans na znalezienie jakiejkolwiek pracy. A z tym sprytem to niestety, u wielu kiepsko...
OdpowiedzUsuńCiężkie czasy, naprawdę. Też napracowałam się po różnych prywatnych firmach, obejmując kilka stanowisk na raz za najniższą krajową... Jak już znalazłam porządną pracę, zabrakło zdrowia i teraz jestem na rencie, a pracy na pół etatu nie ma dla mnie z moją sprawnością. :/ Dobrze ze córki są już po studiach i mają pracę bo nie mają na kogo liczyć. :/ Szkoda że młodzi ludzie nie widzą tu przyszłości, nasi dziadkowie się pewnie w grobach przewracają że znów musimy służyć innym. Smutne to ale prawdziwe. Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńPrzeszłaś to na własnej skórze, więc wiesz, o czym mówię....
OdpowiedzUsuń