środa, 23 października 2013

Okołoszkolnie




Jak zapewne wiecie, system sprawdzianów (po klasie 6) i egzaminów (po gimnazjum) zadomowił się w naszej oświacie ładnych parę lat temu. W ubiegłym roku zmieniła się formuła egzaminów gimnazjalnych, za rok zmieni się sprawdzian. Mylicie się jednak, jeżeli uważacie, że przez tyle lat funkcjonuje jedna procedura egzaminu/sprawdzianu. O nie! Co roku należy prowadzić jakieś malutkie choćby zmiany, wszystko w trosce … o uczniów? Nie, o nudzących się nauczycieli i dyrektorów szkół. A co, niech produkują od nowa papierki, niech się douczają, niej jeżdżą po …dziesiąt kilometrów na spotkania! Zawsze to jakaś rozrywka!
No to pojechałam i ja, jakieś 70 km, do Ełku, na spotkanie z paniami z Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łomży, poświęcone dostosowaniu wymagań egzaminacyjnych do potrzeb uczniów. Spotkanie owocne, ale i pełne nieprzewidzianych zwrotów akcji.
Po pierwszych dwóch slajdach wysiadł rzutnik. Panie prowadzące były dwie, jedna dalej prowadziła spotkanie, druga biegała w poszukiwaniu kogoś, kto uruchomiłby ustrojstwo. Po godzinie, przyniesieniu trzech laptopów i kilku rzutników, udało się coś z czymś zestroić, ale okazało się, że w zasadzie nie ma już potrzeby prezentowania slajdów… Panie wyjaśniały wszystko długo i cierpliwie, w sumie okazało się, że można obyć się bez elektroniki.
Zastanawia mnie, jak niektórzy ludzie zostali dyrektorami… Oto przykład. Obok mnie siedzi pani DYR. Komentuje półgłosem, mruczy jakieś złośliwości. Prowadząca tłumaczy, że uczniowie dyslektyczni, którzy mają wydłużony czas, nie piszą w oddzielnej sali, ale razem ze wszystkimi, po prostu wychodzą później. Jedyny wyjątek to egzamin  z języka obcego, bo w tym roku także płyta będzie dostosowana – będą dłuższe przerwy. Moja sąsiadka głośno dziwi się:
 – No ale jak to – przez dwa dni siedzą na jednej sali, trzeci dzień oddzielnie? Mamy tworzyć dodatkową komisję dla nich?
– Tak – odpowiada prowadząca, bo będą mieli inną płytę.
- Jak to inną? – irytuje się pani DYR. – Przecież test mają taki sam!
- Inną- w sensie z wydłużonymi przerwami pomiędzy zadaniami… - cierpliwie tłumaczy prowadząca..
Dalsza część spotkania, prowadząca omawia specyficzne problemy w uczeniu się (czyli wszystkie dys – dysleksja, dysgrafia, dysortografia, dyskalkulia) i możliwości dostosowania sprawdzianu i egzaminu do możliwości takich uczniów. Znów wcina się moja DYR.:
- A jakie dostosowania mają uczniowie z trudnościami w uczeniu się?
Prowadząca głęboko zastanawia się, co autor ma na myśli.
- Chodzi pani o dzieci z trudnościami w nauce? – upewnia się.
- Tak, dokładnie.
- To one nie mają dostosowania – wyjaśnia.
- Jak to – oburza się DYR. -  Przecież to też są trudności w uczeniu się!
Widać, jak prowadzącej opadają witki. Wyręcza ją pewien obecny na Sali tzw. Stary Dyrektor:
- Specyficzne to wszystkie „dysy”. Wie pani, o co chodzi?
DYR. Potakująco kiwa głową.
- No, a ci z trudnościami w nauce to po prostu osły i nie mają dostosowania! Rozumie pani?
Prowadząca gwałtownie zaprzecza, że „ci z trudnościami to osły”, ale do pani DYR. wreszcie dotarło, kto ma dostosowanie, kto nie.
Potem wywiązała się ciekawa dyskusja o dzieciach powracających z zagranicy do polskich szkół gdzieś „w środku” szkoły – do klasy trzeciej, czwartej…. I ich problemach adaptacyjnych. Powiem krótko – rodzice muszą planować – i albo wracają, zanim dziecko rozpocznie naukę w szkole, albo siedzą na obczyźnie do końca nauki dziecka… Inaczej wyrządzają mu wielką krzywdę.
I na koniec cos z mojego podwórka.
30 października dekanat organizuje „Marsz Świętych”. O 11.30. Przypominam, że jest to środa i raczej na tłumy maszerujące przez gminne miasteczko nie ma co liczyć. Co zatem robimy? Prosimy o pomoc pana burmistrza, a ten nakazuje wszystkim gminnym szkołom wystawienie „delegacji”, składającej się z jednej – dwóch klas, czyli 20-30 osób, odpowiednio przebranych (za świętych, a jakże!), z symbolami religijnymi w łapkach, która to delegacja będzie robić za tłum……..
6 stycznia, w Trzech Króli, dekanat organizuje Marsz Trzech Króli. Dziesiątka dzieci ma być odpowiednio przebrana i dziarsko maszerować przez miasto. Gdyby ktoś zapomniał, to jest to dzień wolny i … no cóż, ktoś będzie musiał się poświęcić…. A raczej swój wolny dzień. Uprzedzając – na księdza katechetę nie ma co liczyć.
10 stycznia mamy w domu kultury przegląd jasełek, organizowany przez dekanat (a jakże!), bo księdzu zostaną pieniądze z Marszu Trzech Króli (skąd on JUŻ wie, że zostaną, pozostaje jego słodką tajemnicą). Myślałam, że uda nam się wyłgać z tej imprezy, ale gdzież tam! Dadzą transport, poczęstunek, cud miód…Udało nam się wynegocjować tylko tyle, że przegląd będzie zwykłym przeglądem, a nie konkursem….
I tak się zastanawiam – czy nie powinnam zamówić nowego szyldu na budynek, zaczynającego się od słowa „Katolicka…” i zarządzić modlitw przed lekcjami? 
Wrrrrrrrr.....................

2 komentarze:

  1. Pod wpisem istnieje informacja "brak komentarzy" no i chyba tylko to jedno mogę napisać "no comments"
    Rozdział kościoła od państwa...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, w przyszłym roku wybory samorządowe, to co niektórzy już zbierają punkty.... A kościół to potęga :)

    OdpowiedzUsuń