Okrutnie drażni mnie reklama w
TV, zachęcająca rodziców do wysłania swoich sześcioletnich pociech do pierwszej
klasy. No nie jestem zwolenniczką i już. I nie przekonają mnie żadne górnolotne
slogany. Sprawę oglądam z praktycznego punktu widzenia, z perspektywy mojej
wiejskiej szkółki i wygląda to tak:
Do zerówki przychodzi Jaś. Jaś
nigdy nie chodził do przedszkola (najbliższe jest 10 km od nas), a w domu…. No cóż,
w domu zwykle był puszczany samopas, grasował sobie po podwórku w stadzie
podobnych mu Jasiów – jeśli wychował się w popegeerowskim bloku – lub samotnie
peregrynował po zakamarkach podwórza, jeśli mieszkał gdzieś indziej. Nikt nie
wymagał od niego rysowania, poprawnego mówienia, klejenia, cięcia itp., słowem –
jego zdolności manualne, doskonalenie mowy obchodziły familię tyle, co kot
sąsiada. Mało tego, miłość do kredek, farbek i nożyczek gaszono w zarodku –
wszak te zajęcia mocno brudzące są, a miejscowe mamy na brudzenie bez powodu starannie
wysprzątanego domu nie pozwalają. Za to można pooglądać telewizję lub pograć na
komputerze, jako, że te czynności absorbują dziecko, ale nie wywołują skutków
ubocznych w postaci zanieczyszczenia lokalu mieszkalnego.
No i Jaś trafia do zerówki. Wychowane
na wsi dziecko nie zna ani nazw ptaszków (Bocian? Wróbel? A co to?), ani
roślin. Dni tygodnia, miesięcy, prostego wierszyka…. Zasad zachowania przy
stole, w skrajnych wypadkach jedzenia łyżką czy widelcem. Nie załatwi się sam,
nie podciągnie spodni…. Można tak wymieniać i wymieniać. Nie umie wiązać butów,
pani prosi, żeby w domu poćwiczyć wiązanie? Eeee tam, kupujemy buty na rzepy i
po problemie! W domu ma ćwiczyć rękę, rysując po śladzie? Eeee tam, zrobimy za niego,
co się dzieciak będzie męczył!
I można by tak gadać i gadać….. Powiem
krótko – nie da się w ciągu roku nadrobić braku kilku lat braku przedszkola,
braku zainteresowania rodziców, braku wychowania, braku wprowadzenia zasad…. Dwa
lata chodzenia do zerówki trochę uspołeczniają malucha. Jednych bardziej,
innych mniej.
Oczywiście, nie same Jasie do nas
trafiają. Ale większość ….
Jeżeli sześciolatek trafia do
pierwszej klasy, w której duża część dzieci jest od niego starsza, często
pojawiają się problemy. Na przykładzie syna koleżanki – intelektualnie dawał
radę, emocjonalnie – już nie. Buntował się przeciwko czytaniu, pisaniu literek,
prace plastyczne robił „na odwal”…. Zdarzało się bieganie po klasie w trakcie
zajęć czy „odpływanie” w marzenia…. Koleżanka – matka poważnie zastanawiała
się, czy nie zostawić go na drugi rok w pierwszej klasie. Mały „poczuł bluesa”
dopiero w kwietniu, zaczął z chęcią czytać, pisać, nauka zaczęła sprawiać mu
przyjemność…. Ale jeszcze w trzeciej klasie widać różnicę pomiędzy dziećmi,
które poszły do szkoły jako sześcio – i siedmiolatki.
Reasumując – sześciolatki do
szkoły? Tak, jeśli chodziły do przedszkola, są ciekawe świata i nauki. W innym
wypadku – zerówka razy dwa nie jest zła. Pomaga się dostosować.
Wieści z frontu:
Kolega wfmen odzywa się tylko
służbowo. Nadal uważa, że go skrzywdziłam i się czepiam. Biedaczek…
Koleżanka – partnerka mojego eks
przemyka korytarzem i czeka, aż się zemszczę za bycie z eks. No to sobie
poczeka….
Nieznani sprawcy (czyli druga
gimnazjum) połamali ławkę przed szkołą. Jak? Nie wiem.
Humor szkolny:
Pierwsza lekcja w klasie
czwartej. Dzieciaki ozdabiają pierwszą stronę w zeszycie – według własnego
pomysłu. Cisza, nagle odzywa się Marcel:
- Proszę pani, a była pani w
sobotę na dożynkach?
- Nie- odpowiada zaskoczona
polonistka. – A dlaczego pytasz?
- Bo mój tata był i tak się napił
piwa, że nie mógł stać na nogach i bełkotał!
Nieco zaskoczona nauczycielka tłumaczy:
- Wiesz, Marcelku, ja zawsze
tłumaczę swoim dzieciom, że nie należy opowiadać obcym, co się dzieje w naszym
domu, bo to są nasze prywatne sprawy, sprawy rodzinne….
Na to Marcel:
- Proszę pani, ale przecież
mówię, że to nie było w domu, tylko na dożynkach!
Kurtyna
PS. Wczoraj, w PIERWSZYM DNIU
SZKOŁY, spóźnił się autobus. Kierowca zaspał. Miłe perspektywy na rok szkolny
;)
o to tak jak u nas, tyle , że w pierwszym dniu roboczym,dzieciaki nie dojechały na czas, bo się przewoźnik zmienił i nie ogarnia trasy ;]
OdpowiedzUsuńO, jak miło, że nie tylko nasz jest osłem:)
OdpowiedzUsuń