Moje dwa ulubione miejsca zakupowe na zakupy towarów
egzotycznych, niespotykanych gdzie indziej. Od czasu do czasu ja lub mama
rzucamy hasło: Jedziemy na giełdę? I wcale nie chodzi o to, że jesteśmy
miłośniczkami motoryzacji:)
Giełda samochodowa w Ełku odbywa się co niedzielę. Oprócz –
co oczywiste – samochodów, rozstawiają się tam handlarze dóbr wszelakich:
ciuchów, torebek, firan, mebli, rzeczy przywożonych z wystawek z Niemiec,
staroci i co tam kto jeszcze ma do upłynnienia. Chodzi się trochę jak po
egzotycznym targu, podziwiając, oglądając, dotykając i szperając. Można znaleźć
cuda – od hełmu wojskowego z czasów wojny, poprzez odzież z demobilu, ręcznie
robione karmniki dla ptaków, po litewski chleb, wędliny, czy – bardzo popularne
ostatnio – sery zagrodowe z przyprawami (np. czosnkiem, kminkiem), produkowane
przez rolniczki z okolic Wiżajn, Suwałk.
To chyba jedno z ostatnich miejsc, gdzie na handel przyjeżdżają
Rosjanie. Zwykle handlują biżuterią z kamieni naturalnych, zegarkami, innymi
drobiazgami. Ale jest też pan, który handluje skórzanymi kurtkami i futrami,
przywożonymi gdzieś z głębi Rosji (może przemycanymi z Chin? Nie wiem.) W
każdym razie skóra jest dobrej jakości, w ubiegłym roku kupiłam sobie kurtkę w kolorze
butelkowej zieleni i naprawdę świetnie się nosi. Lubię połazić po giełdzie, pooglądać,
co nowego się pojawiło. Od jakiegoś roku moim hitem nr 1, kupowanym wyłącznie
od Rosjan, są…. majtki z przędzy bambusowej.
Zwykłe damskie figi, bardzo
miłe w dotyku, dobrze się noszą, nawet po kilkunastu praniach nie tracą fasonu.
Jedyna ich wada to krój – zwykle mają wysoki stan. Ostatnio udało mi się
upolować niższe i bardzo mi się spodobały. Można też trafić na jednokolorowe i
bezszwowe, cieliste. Para kosztuje 5-10 zł, w zależności od kroju. To moje
odkrycie roku i nasze bawełniane gaciory mogą się przy nich schować.
Tylko tu (i czasem na rynku w Wydminach) można trafić na
pana z przyprawami. Wyglądają tak:
Zapakowane w niepozorne woreczki, bardzo tanie, przyprawy i
mieszanki przypraw, ziół. Ma tego kilkdziesiąt rodzajów. Moja ciotka z
Bieszczad, kiedy zobaczyła to bogactwo, wydała ponad dwieście złotych :). Ale
kupiła m.in. czubrycę, której nigdzie nie mogła dostać. Nowe partie mają wypisany skład, w tych, które
dotychczas kupiłam, nie znalazłam glutaminianu sodu czy innych sztucznych
dodatków. Bardzo je lubię i często wykorzystuję w kuchni. Z tego, co widzę,
cieszą się dużym wzięciem, zwłaszcza przed świętami.
„Ryneczek” w Wydminach, zwany tak z racji swej wielkości,
odbywa się w czwartki, więc jeżdżę tam ze 2-3 razy na rok – w wakacje. Asortyment
jest podobny, ale tu wystawia się więcej second handów. Kiedyś przywozili głównie
odzież, która nie schodziła im w sklepie i sprzedawali po 1-2 zł na „robocze”
dla rolników i mechaników. Ostatnio jednak pojawiły się stoiska z markową,
dobrej jakości odzieżą. Oto, co sobie upolowałam, muszę tylko uprać i
poprasować. Zdjęcia znów telefonem, więc takie sobie….
Tunika do pół uda, Next, nowa, z cienkiej bawełny - 15 zł. |
Sukienka - tunika z metką Charles Voegele. Miła dzianina, pomarańczowy, troszkę wpadający w koral. Z kieszonkami - 12 zł. |
Biały żakiet KappAhl. Trzeba wszyć guzik na kieszonce na piersi. 15 zł. |
Jutro zapowiada się słoneczna niedziela. Muszę zadzwonić do mamy. A może by tak na giełdę? ;)
też lubię te ziółka, do nas co tydzień na targ przywożą :)
OdpowiedzUsuń